Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/397

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszy widzieliśmy stado garbatych, ociężałych zebu. Widocznie w tej okolicy mucha tse-tse nie jest tak liczną, jak gdzieindziej.
Zabawiliśmy w Muene-Pira do trzeciej po południu. Ludziom naszym chciało się bardzo zostać jeszcze na jeden nocleg, albowiem wszędzie po chatach znajdowały się niedopite resztki pombe. Bruno próbował nam nawet nieśmiało tłómaczyć, że po drodze nie znajdziemy wody, ale odpowiedziałem mu, że jeśli jej niema, to tak dobrze nie będzie jutro, jak dziś — i kazałem ruszać.