Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wojny, wolą na samą wieść o wyprawie dawać za każdym razem nurka w nieprzybyte gąszcze, w których przesiadują następnie po kilka tygodni. Na pytanie, dlaczego chaty w Kikoce są tak nędzne, tłómacz odpowiada mi, że mieszka tu le petit monde. Domyślałem się i sam, że nie grand monde — jednakże nie mogłem się niczego więcej dopytać, choć później przekonałem się, że to jest nędza wyjątkowa i że wszystkie inne wioski są nierównie porządniejsze.
Kałuża z wodą do picia znajduje się w Kikoce, natomiast woda w niej trąci utopionym kotem, jest zaś barwy i gęstości czekolady. Błogosławiłem swój pomysł zakupienia i zabrania w drogę kilkudziesięciu butelek wody sodowej. Była ona wprawdzie prawie ciepła, ale przynajmniej nie miała nic wspólnego ani z czekoladą, ani z kotem. Murzyni nasi przyjmowali z wdzięcznością opróżnione butelki, strzelanie zaś korków bawiło ich stale. Stworzyli nawet nazwę na tę wodę, mianowicie zwali ją madi-bunduki, (woda-strzelba).
Ponieważ jednak na wodzie sodowej nie można gotować, jedliśmy śniadanie, zgotowane na miejscowej i to niefiltrowanej. Chcąc nafiltrować dostateczną ilość wody do gotowania, trzebaby