Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sznurem, to śpiewając, to nawołując się wzajemnie i płoszą wszystko, co się znajduje na drodze. Zresztą, wszelki zwierz unika i tak ścieżek, któremi ciągną karawany. Chcąc polować, należy rozbić namiot gdzieś przy wodzie, zdala od dróg i wiosek, w okolicy pustej, lesistej i stać na miejscu przez kilka tygodni. Wówczas dopiero nabiera się przekonania, że cały ten kraj wygląda, jak olbrzymi ogród zoologiczny, Jednakże niektóre gatunki, zbyt natarczywie przez ludzi ścigane, cofnęły się od wybrzeża w niedostępne głębie środkowych lasów. Słoni, których całe stada żyją jeszcze na stokach Kilima-Ndżaro, nie ma wcale w okolicach przyległych do oceanu. Bawołu nie spotkaliśmy ani jednego, może z tej przyczyny, że w tym właśnie czasie wyniszczyła je jakoby zupełnie epidemia. Zresztą jest to zwierz dość jeszcze pospolity. Tylko hipopotamom dobrze zawsze na pomorzu, to też zamieszkują setkami wszystkie rzeki, kąpiąc się i igrając cały dzień, a wychodząc na żer w nocy. Murzyni mało na nie polują. Ze skóry hipopotamów robią wprawdzie w Zanzibarze laski; kły zastępują poniekąd do wyrobów kość słoniową, nie są to jednak artykuły zbyt poszukiwane w handlu i z tego powodu zwierz, mało tępiony, ro-