Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

figurę od tych, którzy dźwigają perkal lub mąkę. Tłómacz, to już dygnitarz, co się nazywa, który co najwyżej raczy nieść strzelbę lub latarkę.
Przypatrując się tego rodzaju ceregielom, nabywa się wprawy podróżniczej, cierpliwości i znajomości czarnych. Murzyni są gadatliwi, niemniej niż egipscy Arabowie, a przy swem dziecinnem usposobieniu, spierają się o byle co, kłócą się, śmieją lub krzyczą, łatwo więc sobie wystawić, jaki ztąd powstaje rozgardyasz, zwłaszcza w pierwszych chwilach przy urządzaniu karawany. Trzeba tych ludzi znać doskonale, by umieć utrzymać karność, a nie wpaść w tyraństwo.
Podziwiałem istotnie pod tym względem brata Oskara. W postępowaniu jego z czarnymi nie było ani sentymentalnej przesady, ani też grozy. Załatwiał on wszystko w sposób wesoło-rubaszny, rozdawał od czasu do czasu żartobliwe szturchańce, okraszone konceptem, po którym cała czarna trzódka brała się za boki, powtarzając: „O m’buanam! m’buanam!“ (O panie, panie!) Uśmiech dobrotliwy nie schodził z jego twarzy, a jednak trzymał ład, jednem spojrzeniem przecinał spory lub zbytnią gadaninę. Kto umie być wesołym, nie tracąc przytem powagi, ten śmiechem i konceptem zdoła jakoby wszystko od mu-