Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

usługi przy każdej sposobności. Teraz oto przysłał w darze na obiad wino, na które uboga kieszeń misyonarska zdobyćby się nie mogła. Co do oficerów niemieckich, stosunki ich z misyą są jak najlepsze. Taką solidarność między ludźmi jednakiej cery widzi się tylko w Afryce. Nawet Niemcy i Francuzi uważają się tu za braci, jak również katolicy i protestanci.
Do tych dobrych stosunków między władzą wojskową w Bagamoyo a misyą przyczynia się zresztą i to, że Wissman, zatem M’buana Kuba, czyli główny naczelnik kraju, który zbliska i długie lata przyglądał się pracy misyonarskiej, żywi dla misyonarzy w ogóle, a dla ojca Stefana w szczególności, głęboką i prawdziwą cześć. Oczywiście podwładni przejmują się usposobieniem swego naczelnika. Misyonarze odzywają się również z zupełnem uznaniem o niepospolitych przymiotach Wissmana. Zresztą i w Bagamoyo i w Zanzibarze słyszałem o nim tylko pochwały.
Jak już wspomniałem wyżej, był on w tych czasach na wyprawie wojennej w kraju Massai, zamieszkałym przez dzikie i drapieżne szczepy. Massajowie nietylko sami nieradzi znoszą zwierzchnictwo niemieckie, ale częstokroć napadają na zostające pod tem zwierzchnictwem spokojne szcze-