Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się ku komorze dość obszerny rynek — miejsce mustr i ćwiczeń walecznej regularnej i nieregularnej armii zanzibarskiej. Nakoniec w głębi widać stary pałac, wzniesiony jeszcze przez Portugalczyków, a będący dziś więzieniem.
W miarę, jak oddalamy się od morza w głąb miasta, ulice stają się coraz ciaśniejsze, a nakoniec zaczyna się prawdziwy labirynt uliczek, często nie szerszych nad półtora metra: jest to dzielnica indyjska, najbogatsza i najbardziej handlowa w Zanzibarze.
Sklep tu przy sklepie i rozmaitość widoków wielka. Targ produktami europejskiemi jest w Zanzibarze w ręku Europejczyków, natomiast cały handel egzotyczny zagarnęli prawie wyłącznie Hindusi. Odróżniają między nimi Indyan portugalskich Goaneze, od angielskich Banyana i Parsi. Pierwsi tylko kolorem różnią się od Europejczyków, zresztą strój noszą europejski, wyznają religię katolicką i żyją, jak biali ludzie. Niektórzy z nich trudnią się nawet sprzedażą towarów europejskich; w wielkich naprzykład magazynach Souzy można dostać wszystkiego, co znajduje się w „grocerniach“ angielskich lub amerykańskich.
Parsi noszą czarne surduty i wielkie skórza-