Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i że mają tu potężną stacyę węglową, którą nawet ufortyfikowali, bo czyni ich ona panami oceanu Indyjskiego — ale bądź co bądź, życie w Aden jest wygnaniem.
Pojechaliśmy dorożką, powożoną przez Hindusa, na pocztę. Co to za wielki i poczciwy wynalazek ta „Poste-restante“. Przyjeżdża się po raz pierwszy w życiu do Aden i zastaje się już czekające listy — naprzykład... z Zakopanego. Człowiekowi zdaje się, że w tej wieży Babel usłyszał nagle głos kogoś ze swoich najbliższych. I wśród nowych miejsc, nowych ludzi, nowych wrażeń, idzie się wówczas z głową pochyloną nad listem i z myślą w nim zatopioną, a to, co się dzieje naokół, zupełnie nas nie obchodzi.
Wzdłuż kamiennego portowego progu ciągnie się w Steamer-Point szereg wysokich kamienic, nie odznaczających się zresztą niczem, bo budowanych przez Europejczyków. Zdobią je tylko szerokie podcienia, w których kryją się agencye, kawiarnie i sklepy. Przed temi sklepami warto się zatrzymać, sprzedają w nich bowiem wszystko, co wydaje pas zwrotnikowy. Widzisz tu w wystawach: skóry lwie, skóry tygrysie i lamparcie, broń indyjską, bronzy i laki japońskie, pióra strusie, wspaniałe wyroby z mosiądzu, wy-