Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i doznaje się zawodu. Dzieło jest wiekopomnem i o doniosłości jego możnaby tomy pisać, ale zewnetrznie przedstawia się jako wstęga wody, o brzegach, ujętych w niskie, piasczyste tamy, nie szersza nad sto metrów, na której dwa duże statki mogą się minąć z pewną trudnością. Pierwszy lepszy kanał francuski lub belgijski takie samo czyni wrażenie. Tylko, że ten odddziela dwie części świata, a jednocześnie łączy je z trzecią, bo otwiera dla Europy cały wschód Afryki i południe Azyi.
Po jednej stronie niska tama zabezpiecza kanał na długiej przestrzeni od wód jeziora Menzaleh — po drugiej widać dziką pustynię.
Widzi się ją tam po raz pierwszy po przybyciu do Afryki i na widok jej zapomina się o wszystkiem innem.
Człowiek, który ją bardzo pragnął widzieć, przedewszystkiem zadaje sobie pytanie, czy ona jest taka, jak ją sobie wyobrażał i czy mu dopisuje?

Piasek i niebo — w tych dwóch słowach mieści się pustynia, ale nie mieści się jej dusza. Trudno ją określić, tak, jak trudno w pierwszej chwili zdać sobie sprawę z własnych wrażeń; ale po niejakim czasie odczuwa się doskonale, że