Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, bo boli i wstydzi mnie już ta tajemnica, w jakiej trwają stosunki nasze. Bądź co bądź, dzieci tylko lub nikczemnicy działają z ukrycia, ale w warunkach, w jakich żyję, nie mogło z początku być inaczej. Wystawiam, ile będę miał przejść z państwem Chłodno i z Hoszyńskiemi, jeśli jednak Lucy się zgodzi, nie cofnie to na krok moich zamiarów. Powiadam: wszystko zależy od Lucy i dlatego... mam dobrą nadzieję. Przed sobą widzę dziś ołtarz, a dalej — chatę, dziś cichą, zaludnioną jej szczebiotem, a jeszcze dalej — pracę i znój, działanie na szerszem polu, dzielną czynność na zewnątrz, spokój na wewnątrz... postęp! Boże, daj mi sił!”
Lekcye angielskiego szły z całą punktualnością. O ile się przy tem dało, Wilk wykładał pannie Lucy swoje teorye o życiu i jego obowiązkach. Jednego dnia, kiedy mama Chłodno miała migrenę, a Wilk mówił żywiej, niż zwykle, Lucy spytała go dość znienacka:
— Mama mówi, że ja jestem egzaltowana. Dites-moi... Ach! prawda — pan nie lubi, kiedy mówię po francusku, a za-