Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wością, że często na twarz jej występowały gorączkowe rumieńce.
— Lucy! Lucy! — przestrzegała mama — nadto żywo bierzesz się do rzeczy.
Była w tych słowach głęboka prawda.
Prawdziwych stosunków między dwojgiem młodych ludzi domyślał się tylko sam Władzio Hoszyński. Nie chodziło i jemu, jak potem mówił, o Lucy, ale także o obrażoną miłość własną. Zaginał i on, wśród księgi wspomnień, dla Wilka tę kartę, „co o krew woła” — jak mówi poeta, a po naszemu, jeśli nie o krew, to przynajmniej o należytą satysfakcyę. Nie sądził jednak rzeczą dość bezpieczną uciekać się do jakichś niedyplomatycznych kroków z Wilkiem. Samo nazwisko rywala budziło w nim wstręt niewypowiedziany. Strączek, który miał pewne filologiczne zdolności, rzekł mu raz:
— Czy wiesz, Władziu, co znaczy nazwisko Wilk Garbowiecki.
— Co?
— Wilk, to znaczy wilk, a Garbowiecki, to od garbować. Przodkowie jego pewno musieli skóry garbować.