Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do składki, a następnie dzielą się i pozostają jako własność.
Tu Władzio spojrzał jowiszowemi oczyma na Wilka. Istotnie, postąpił sobie niezmiernie zręcznie, bo Wilkowi, jeśli nie chciał okazać, że powoduje nim tylko miłość własna, nie pozostawało, jak przyklasnąć nowemu projektowi.
Był to dla niego cios, bądź co bądź, bardzo bolesny, tak przynajmniej zdawało się Hoszyńskim. Strączek był uszczęśliwiony. Pani Chłodno ustroiła słodko-kwaśną fizyognomię. Panna Lucy rzekła na odchodnem Wilkowi:
— Musi to panu być przykro, bardzo przykro.
— Nie. Gdyby nie moja czytelnia, czyżby stanęła czytelnia Hoszyńskich?
— To prawda.
— Byle wybór książek był dobry i pożyteczny.
Ale Wilk sam się zwodził. Był to cios dla niego, jak mówiłem, bardzo bolesny. W każdej sprawie, bardziej ogólnej natury, biegnie i krzyżuje się mnóstwo nici spraw osobistych. Nikt nie potrafi tak da-