Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzucają, że nadto dmą z urodzenia i majątku — choć ojciec ich, jak mówią złe języki, był handlarzem wołów. Ale to dawne czasy. Oto jak Wilk opisywał tę wizytę.
„Poznałem dziś dwóch Hoszyńskich — Władysława i Jana. Władysława musisz znać — chodziliśmy razem do szkół. Z tem wszystkiem nie poznał mnie. Zdaje mi się, że przysiada się do Lucy. Obaj zimni, eleganccy, modni, przyczem dość ograniczeni.“
Wilk uprzedzał się — a bogdaj, czy nie dlatego, że Władzio istotnie czas jakiś był zajęty panną Lucy — obaj, zresztą, byli ludzie przyzwoici.
Tegoż wieczora Wilk miał zrobić jeszcze jedną znajomość. Wkrótce za Hoszyńskiemi przyjechał pan Strączek, nieodstępny ich towarzysz: „attaché“, jak mawiał mój przyjaciel. Hoszyńscy drwili z niego ustawicznie, bo kłamał jak najęty i bawił ich, za co często zasiadał u ich stołu. Był to człowiek lat pięćdziesięciu, nizki, okrągły, czerwony, z błonką na jednem oku. Lubił dobrze zjeść stra-