Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/396

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod suszarnią chciał mnie bagnetem, rodak to był, rodak nie Niemiec...
Tu Hugo rozpłakał się.
— Idź spać, tyś pijany.
— To z biedy, proszę waszej wielmożności, z biedy. Dziś człowiek pod wozem, jutro na wozie... albo i inaczej. Tego wczoraj żołnierze się bali, a jutro rozstrzeliwać go będą.
Jakieś podejrzenie mignęło mi w głowie.
— Widziałeś La Rochenoira? — spytałem.
— Tam pełno żołnierzy, proszę waszej wielmożności. Nikogo nie puszczają. A to myślę: prześpię się na cmentarzu. Dziś człowiek żyje, jutro go tam położą.
Przez chwilę przyszło mi do głowy, że może La Rochenoire znalazł jaki sposób porozumienia się z Hugonem i że może wysłał go po swoich żołnierzy. Ale potem sam roześmiałem się z tej myśli. Przecie Selim miał dwa razy większe siły, a przytem Hugon nie mógł przede mną przybyć do tej części oddziału. Zosta-