Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się spodziewał, i nie umiał ukryć niespokojności. Był to dla niego jeden z tych wypadków, które same przez się nie znaczą nic, ale które na razie wydają się jakby umyślne przeciwieństwo losu. Sama jednak bytność w domu Lidyi zdawała się na Mirzę wpływać korzystnie. Na twarzy jego zniknął ów odcień surowości, a natomiast pojawił się inny, bardziej miękki wyraz. Nasze stosunki stały się zaraz cieplejsze. Ten groźny wódz strzelców znowu przypomniał mi teraz zakochanego studenta Selima. Wziąwszy mnie pod rękę, błąkał się po całym domu. Dla zakochanego pusty dom, w którym mieszkała droga istota, ma jakiś tajemniczy urok. Słodycz wspomnień miesza się w owym uroku ze smutkiem i z echami, jakiemi odbrzmiewają opuszczone ściany. Każde z tych ech zdaje sie mówić: „niema jej!” Zaszliśmy naprzód do pokoju Lidyi. W porcelanowych wazonikach, po obu stronach ubieralni, stały zwiędłe kwiaty, na ubieralni zaś leżał grzebień w kształcie korony, jakie kobiety noszą w warkoczach. Mirza odwrócił się niby do okna, ale wi-