Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili mały chłopak z kudłatą czupryną, bez czapki, dobiegł aż do naszej kwatery, podniósł latarkę i, ujrzawszy mnie stojącego w oknie, zawołał zdyszanym głosem:
— Nie śpicie?
— Co tam?
— Prusacy wchodzą do wioski.
— Zgaś latarkę i zmykaj — rzekłem cicho.
Rozbudziłem Marxa, potem wyszedłem przed sień i zagwizdałem znowu:

Dzieci zbierajcie się etc.

Mirza pojawił się natychmiast.
— Hop! hop! — zawołał.
— Niemcy w La Mare!
Weszliśmy prosto w chmielnik, który ciągnął się aż do lasu. Nie potrzebowaliśmy zresztą odchodzić zbyt daleko, niemcy bowiem nie mogli nic o nas wiedzieć, usiedliśmy więc spokojnie wśród liści i poczęliśmy się wsłuchiwać w odgłosy z La Mare. Bitwa już ustała; łuna zgasła. Z początku w La Mare cicho było i spokojnie, ale potem do uszu naszych doszła daleka, potem coraz bliższa wrza-