Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chodził w kastorowym, wysokim kapeluszu, nosił binokle na nosie, a na palcu ogromny pierścionek z herbem; pierścionek kupił wypadkiem od Golderywy, ale herb akceptował za swój rodowy, skutkiem czego był arystokratą. Kochał się, naturalna rzecz, któż w małem miasteczku się nie kocha, i nakoniec wyraz twarzy miał zawsze groźny a uroczysty, co nadawało mu wiele godności i powagi.
— Mamy wejść w jaką spółkę? — mówisz pan dobrodziej.
— W handlową. Zakładam czytelnię.
— Co? co? — spytano ze wszystkich stron.
— Daję sto rubli na książki i w domu pana Ludwika je składam. Każdy, kto zapłaci 30 kopiejek miesięcznie, ma prawo czytać ile mu się podoba, czy to obywatel, czy urzędnik. Z tych pieniędzy 20 idzie dla mnie, na zwrot kapitału, 2½ dla pana Ludwika za mieszkanie, a 7½ na coraz nowe książki. Zgoda.
— To się nie uda! to się nie uda! — zawołał burmistrz, wielki pesymista, przytem powaga w mieście.