Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u wilka. Wytężył wzrok w jedną stronę, i po chwili rzekł do mnie:
— Patrz!
Spojrzałem w stronę, którą mi ukazywał, i przez przezroczystą mgłę, wśród której płynęliśmy w tej chwili, dojrzałem, jak od czarnej ogromnej masy ludzi oderwało się kilkadziesiąt postaci na koniach i poczęło dążyć za nami.
Wkrótce gołem okiem mogliśmy dostrzec kwadratowe czapki ułańskie, mundury, lance i barwę chorągiewek. Z dołu dochodziły nas ich okrzyki; wkrótce znaleźli się tuż pod nami. Tymczasem statek zniżył się jeszcze bardziej i płynął coraz wolniej.
— To ułani! — zawołał Selim.
Nous sommes perdus! — zajęczał pan Vaucourt.
Ułani tymczasem sadzili, co koń wyskoczy, ale bez najmniejszego porządku. Na przedzie biegł oficer, rosły mężczyzna, o jasnej brodzie. Kasztanowaty koń jego, widać, dzielniejszy od innych, sadził, jak szalony, wprost pod balonem, wyrzucając ziemię kopytami. Oficer, nie bacząc na