Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie bój się, baranku, wilki cię tu znajdą.
Kandydatów nowych brakło, bo taka służba nie nęciła, choć z drugiej strony dawała obfitą nadzieję łupu. Zegarków, pieniędzy i pierścionków, zdjętych z trupów, mieli nasi ludzie tyle, że nie wiedzieli, co z niemi robić. Ale też i nie dbali o nie. W karty nie wolno było grać, kupować nie było co i gdzie, chować nie było warto, bo każdy wiedział, że prędzej czy później zginie.
Oddział więc codzień stawał się mniejszy; kandydatów brakło jeszcze i dlatego, że nie było w nim żadnej dosługi. Żołnierz miał w kieszeni śmierć, nie buławę marszałka. Rząd obrony narodowej w buletynach swoich wspominał o nas bardzo rzadko.
— Oni o nas nie wiedzą — mawiał nasz dowódca, który tego rządu nie cierpiał.
Jednooki dyktator chciał nas jednak widzieć i przesłał rozkaz do La Rochenoire’a, naszego dowódcy, ażebyśmy się stawili na wskazane miejsce, ale La Rochenoire nie usłuchał rozkazu i zamiast na wskazane miejsce, poszedł na zasadzkę.