Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Istotnie, Złotopolski wcale tchórzem nie był. Nie mieszał się do żadnych niebezpiecznych spraw na wielką skalę, ale w pojedynku umiał stać bez mrugnięcia okiem pod lufą przeciwnika. Oto niedawno wyzwał był i ranił jednego ze swoich znajomych za to, że śmiał twierdzić, jakoby on, Złotopolski, dał fałszowanego muma na wydanym u siebie obiadku. Maszko nie wątpił zatem o prawdzie słów jego.
— Dobrze to jest — rzekł — ale jakże ty możesz pojedynkować się z Iwaszkiewiczem?
— Sądzę, że do tego nie przyjdzie, ale ostatecznie wolę takiego Iwaszkiewicza pobić, niż być od niego pobitym — jeszcze w takiej rzeczy.
— Jasiu! ty jesteś niedoścignionym wzorem!
— Dobrze. Tymczasem idę i każę zaprzęgać.
Złotopolski wyszedł. Maszko, zostawszy sam, szybko przysunął się do lustra.