Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jużto tobie musi być lekko, drogi Misiu?
— I tobie, kochany Jasiu.
— Ależ, przyjaciele! — zawołał Maszko — nie macie sobie nic do wyrzucenia. Jasiu, pod jednym warunkiem zajmę się twemi interesami.
— A warunek ten?
— Dasz nam u siebie, w Złotopolu, obiadek przyjacielski; zaprosisz mnie, Misia, Antosia i kogo chcesz więcej z naszego grona.
— Doskonały projekt.
— Zatem pojutrze najdalej jedziemy do Złotopola. Adieu Mich! Farevel John!
Tu Maszko wziął za kapelusz i ulokowawszy rękę koło pachy, wyciągnął palce w kierunku Misia i Jasia, a zaś Miś i Jaś, ulokowawszy ręce pod swojemi pachami, wyciągnęli palce ku Maszce. Dłonie ich spotkały się ze sobą.
Gdy Maszko wyszedł, Miś udusił gwałtownie w popielniczce nawpół dopalone cygaro i odezwał się z gniewem:
Ambetuje mnie ten Maszko!
— Przyznaj jednak, że on ma głowę.