Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzo obszernie; powiedziała mi między innemi, że zmieniła się już znacznie i zbrzydła. Usłyszawszy to, uczułem tylko większą litość dla niej. Nic już nie potrafi odwrócić od niej mego serca.
To moja głowa najdroższa!
Chciałem dziś, zaraz po naradzie, jechać do Płoszowa, ale ciotka oświadczyła, że jest zmęczona i że pragnie zanocować. Ponieważ przyznałem się jej, żem był chory na zapalenie płuc, więc podejrzewam ją, że została umyślnie, by mnie nie narażać na drogę w powozie podczas niepogody.
Deszcz pada od rana.
Zresztą, nie mogliśmy dziś wyjechać, a jutro wyjedziemy prawdopodobnie dopiero wieczorem. Sprawa Kromickiego wymaga pośpiechu. Trzeba zaraz jutro umówić adwokata i wysłać go jak najprędzej.


7 Listopada.

Przyjechaliśmy do Płoszowa o siódmej wieczór; teraz jest północ i cały dom już śpi. Chwała Bogu, powitanie nie wzruszyło jej nadto. Wyszła do mnie zmieszana, z przymusem, z niepewnością, z zawstydzeniem i jakby ze strachem w oczach, ale ja sobie przysiągłem, że powitam