Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
26 Czerwca.

Wracam jeszcze do ostatnich chwil naszego pobytu w Warszawie. Te wspomnienia zanadto wycisnęły się na moim mózgu, bym mógł o nich zamilczeć. Miałem dziwne wrażenie na drugi dzień po przyjeździe Kromickiego. Oto zdawało mi się, że już nie kocham Anielki — ale że swoją drogą nie mogę bez niej żyć. Pierwszy raz doznawałem takiego stanu, który nazwałbym rozłamaniem psychicznem. Dawniej, gdy cały ten proces uczucia odbywał się we mnie prawidłowiej, mówiłem sobie: «Kocham ją, więc jej pragnę» — z równą logiką, jak Kartezyusz mówił: «Myślę, więc jestem». Teraz zmieniło się to na: «Nie kocham, ale pragnę» — i obie te części istniały we mnie, jakby wypisane na dwóch oddzielnych odłamach kamienia. Obie mnie gniotły niewypowiedzianie. Nie prędko zrozumiałem, że owo «nie kocham» — jest złudzeniem. Kocham, jak i dawniej, tylko w sposób tak bolesny, tak gorzki, tak zatruty, że ta miłość niema już nic wspólnego ze szczęściem.
Czasem myślę, że gdybym nawet teraz usłyszał wyznanie Anielki, gdybym ją rozwiódł, gdyby ona owdowiała i została moją, nie byłbym już szczęśliwy. Kupiłbym taką godzinę za