Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/711

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 707 —

gnięcia sprawiedliwości, dla oczyszczenia czci niewinnych, a skazanych na karę hańbiącą, nie pozostaje nam nic innego, jak wezwać do świadczenia samych winowajców....
Klasnął w dłonie.
— Wprowadźcie Morskiego — rzekł do detektywa.
Teraz dopiero obudziła się Jadwiga z półsnu moralnego.
Acha!.. Morski, to ten sam Miller, o którym wspomina rękopism jej nieboszczyka ojca... I ojciec „Sarenki“. Ach... tak! przypomina sobie. To idzie o sprawę i cześć jej ojca. O tem pisał jej Homicz (i znów przy, szła jej na myśl miniatura kobiety, strzaskana na jego piersi).
Ale otrząsła się prędko z tego wrażenia.
Jej uczciwa i dzielna natura wróciła wnet do równowagi, skoro uświadomiła sobie całą doniosłość sprawy, która miała się w obec niej wytoczyć Stłumiła bicia serca i cała obróciła się w słuch i wzrok.
I oto otworzyły się szeroko drzwi.
Ukazał się w nich rodzaj fotelu ambulansowego, w którym na pół leżał, na pół siedział Morski. Dwóch silnych służących niosło ten fotel, ulokowali go w pobliżu stołu sędziów — i sami stanęli z boku. Morski strasznie w tej chwili wyglądał. Blady był, a oczy zapadły mu głęboko. Nerwowe drgania przebie-