Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/785

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

BORKMAN (śmieje się sam w sobie). Wiész, kto tam sankami jechał, Wilhelmie?
FOLDAL. Nie. Jakżebym mógł wiedzieć? Były to sanki kryte, z zapuszczonemi firankami. Woźnica téż nie zatrzymał się, nawet gdym się w śnieg zatoczył. To bardzo szczególne, bo... (nieuważnie). Wiész, jestem niezmiernie rad...
BORKMAN. Rad?
FOLDAL. Tak jest; właściwie nie wiem, jak to mam nazwać, ale rad jestem, bo stało się coś nadzwyczajnego... Nie mogłem oprzéć się chęci udzielenia ci tego, Janie Gabryelu!
BORKMAN (twardo). No, to udziel mi téj radosnej wieści.
ELLA RENTHEIM. Ależ idź-że do pokoju z przyjacielem, Janie.
BORKMAN (twardo). Powiedziałem ci już, że do domu nie wejdę.
ELLA RENTHEIM. Słyszałeś przecież, że został przejechany.
BORKMAN. Cóż znowu! wszyscy w życiu będziemy przejechani kiedyś. Tylko trzeba się podnieść i działać tak, jakby nas nic nie spotkało.
FOLDAL. To bardzo głębokie słowa. Zresztą mogę ci wszystko tu opowiedzieć pośpiesznie.
BORKMAN (z miększym akcentem). Bądź tak dobry, Wilhelmie.
FOLDAL. Wystaw sobie, kiedy od ciebie przyszedłem do domu, zastałem list. Zgadnij, od kogo?
BORKMAN. Może od twojéj małéj Frydy?
FOLDAL. Właśnie. Żeś téż zgadł odrazu! List był długi, przyniósł go jakiś służący. A czy możesz wyobrazić sobie, dlaczego pisała?
BORKMAN. Być może żegnała rodziców.
FOLDAL. Co do słowa. Rzecz zadziwiająca, jak ty dobrze odgadujesz! Tak jest. Fryda pisze, iż pani Wilton zajęła się nią bardzo i teraz chce z nią wyjechać za granicę, ażeby ją kształcić w muzyce—tak pisze, a przytém pani Wilton postarała się o zdolnego nauczyciela, który wraz z niemi jedzie dla nauki Frydy, bo jéj wychowanie było niestety w wielu rzeczach zaniedbane. Pojmujesz to wszystko.
BORKMAN (wstrząsany cały wewnętrznym śmiechem). Tak jest, tak jest, Wilhelmie; pojmuję dokładnie.
FOLDAL (mówi i dalej z zapałem). I wystaw sobie, dziś wieczór dopiéro dowiedziała się o téj podróży... Rozumiész... dowiedziała się w towarzystwie, znalazła przecież sposobność napisania i to tak gorąco, tak pięknie, tak serdecznie, jak sobie tylko wyobrazić można. Niéma tam nawet śladu najlżejszego lekceważenia dla ojca. I to także dowód delikatnego uczucia, że nas listownie pożegnać chciała przed wyjazdem. (Śmieje się). Ale z tego pewno nic nie będzie.