Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/691

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

RYTA. Obstaję przy swoich prawach. Wszystko musi miéć swój koniec.
BORGHEIM. O! mam nadzeję, że nie wszystko. (do Asty). Dzień dobry, pani.
ASTA (ozięble). Dzień dobry.
RYTA (patrząc na Borgheima). Mówisz pan że nie wszystko?
BORGHEIM. Co do mnie, jestem przekonany, że jest coś na świecie, co nigdy końca mieć nie bodzie.
RYTA. Zapewne masz pan na myśli miłość i t. p. rzeczy.
BORGHEIM (z zapałem). Mam na myśli wszystko, co piękne i dobre.
RYTA. I co się nigdy nie kończy... Dobrze, myślmy o tém. Spodziewajmy się tego wszyscy.
ALLMERS (zbliżając się do Borgheima). Zapewne ukończysz pan wkrótce budowę téj drogi?
BORGHEIM. Jużem ją ukończył, wczoraj właśnie. Trwało to dość długo, aż teraz dzięki Bogu skończona.
RYTA. I dlategoś pan taki uradowany?
BORGHEIM. Naturalnie.
RYTA. No, przyznać muszę...
BORGHEIM. Co pani chce powiedziéć?
RYTA. Że to wcale nie ładnie z pana strony.
RYTA. I dlategoś pan taki uradowany?
BORGHEIM. Tak? Dlaczegóż nie ładnie?
RYTA. Bo zapewne nie będzie pan często bywał w téj okolicy?
BORGHEIM. Ma pani słuszność, nic pomyślałem o tém.
RYTA. No, kiedy niekiedy będzie nas, pan mógł odwiedzać.
BORGHEIM. Niestety, będzie mi to niepodobne przez czas długi.
ALLMERS. I dlaczegóż?
BORGHEIM. Bo właśnie podjąłem się wielkich robót, do których zaraz zabrać się muszę.
ALLMERS. Doprawdy? (ściska mu rękę). Serdecznie się z tego cieszę.
RYTA. Winszuję, winszuję panu.
BORGHEIM. Właściwie nie powinienem jeszcze o tém mówić, ale wyrwało mi się. To trudna budowa drogi, na północy, pomiędzy górami, trzeba będzie zwyciężać wielkie przeszkody. (Podniecony). Ach! jakiż ten świat piękny i co to za szczęście być inżynierem!
RYTA (patrząc na niego z przebiegłym uśmiechem). Czy to jedynie z powodu tych robót pan się dzisiaj nie posiada z radości?
BORGHEIM. Nie, nie tylko. Myślę o pięknych widnokręgach, jakie się przede mną otwierają.
RYTA (jak wyżéj). A więc ukrywa się pod tém coś piękniejszego jeszcze?
BORGHEIM (patrzy ukradkiem na Astę). Kto wie, gdy się raz szczę-