Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/584

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Twierdził, że mu zginął pugilares i t. p. rzeczy. Krótko mówiąc, wyprawił okropną scenę.
HEDDA. Na czémże się skończyło?
BRACK. Na najzwyczajnieszéj bójce, pomiędzy temi paniami i panami. Na szczęście, zjawiła się w końcu policya.
HEDDA. Aż policya?
BRACK. Ale ta szalona pałka, Lövborg, nie dał pomimo to za wygranę.
HEDDA. Jakto?
BRACK. Stawił gwałtowny opór. Rzucił się na konstablów, dał jednemu w twarz i podarł na nim ubranie, z tego powodu musiał pójść na odwach.
HEDDA. Skądże pan to wszystko wié?
BRACK. Z policyi.
HEDDA (oglądając się wkoło). W taki to on zachowywał się sposób? Nie miał więc wieńca winogradu na czole?
BRACK. Z winogradu? pani Heddo?
HEDDA (zupełnie innym tonem). A teraz, powiedz mi, panie radco, dlaczego szpiegowałeś Lövborga?
BRACK. Naprzód nie mogło mi to być przyjemném, gdy okazało się przy badaniu, że szedł prosto ode mnie.
HEDDA. A zatem, było i badanie?
BRACK. Ma się rozumiéć, potem niech będzie co chce, sądzę, że jako przyjaciel domu, obowiązany jestem tak pani, jak jéj mężowi, zdać sprawę z jego nocnego postępowania.
HEDDA. I dlaczegóż to?
BRACK. Bo widzę dobrze, iż chce się wami zasłaniać.
HEDDA. Skądże to panu przyszło na myśl?
BRACK. Ach! Boże! przecież nie jesteśmy ślepi, pani Heddo. Uważaj tylko, ta pani Elvsted nie prędko zapewne stąd wyjedzie.
HEDDA. A choćby i było co między niemi, jest tyle innych miejsc, w których spotykać się mogą.
BRACK. Ale nie wśród rodziny. Każdy przyzwoity dom będzie teraz dla Lövborga zamknięty.
HEDDA. Sądzisz pan, że i mój także?
BRACK. Tak. Przyznaję, byłoby mi więcéj, niż przykro, gdyby ten pan miał wstęp tutaj, gdyby ktoś obcy... i niepotrzebny miał wciskać się...
HEDDA. W trójkąt.
BRACK. Właśnie. Dla mnie równałoby się to wygnaniu z niego.
HEDDA (patrząc na niego z uśmiechem). Więc... cel pański to być jedynym kurem w kojcu.