Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/480

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ELLIDA. Tak, było coś podobnego, tylko trwało to bardzo krótko. On wyjechał, a ja zerwałam. Powiedziałam ci to.
WANGEL. Ależ droga Ellido, poco wznawiasz to wszystko? W gruncie rzeczy, nie chodziło mi o to wcale i nigdym cię nawet nie pytał, kim on jest.
ELLIDA. Prawda, byłeś zawsze tak delikatnym względem mnie.
WANGEL. (z uśmiechem). O, w tym razie, mogłem sam z łatwością wymienić nazwisko.
HILDA. Nazwisko!
WANGEL. Tam w Skiöldwik i okolicy, niewiele było takich, pomiędzy któremi możnaby odgadywać. A raczéj, był tylko jeden jedyny...
ELLIDA. Myślisz pewnie, że to Arnholm.
WANGEL. Tak, czyż to nie on?
ELLIDA. Nie.
WANGEL. Nie on? No, to przyznaję, trudno mi zrozumiéć.
ELLIDA. Czy pamiętasz, że niegdyś, późną jesienią, zawinął do Skiöldwik wielki amerykański statek?
WANGEL. Pamiętam doskonale, tam to znaleziono któregoś rana zamordowanego kapitana. Byłem tam przecież i robiłem obdukcyę trupa.
ELLIDA. Tak, byłeś tam.
WANGEL. Podejrzewano, że mordercą był podsternik.
ELLIDA. Tego nikt nie wie, rzecz wykrytą nie została.
WANGEL. Pomimo to, niéma w tym względzie wątpliwości. Inaczéj, dlaczegożby się utopił?
ELLIDA. On się nie utopił, popłynął na jakimś okręcie, pod biegun północny.
WANGEL (ze zdziwieniem). Skąd to wiesz?
ELLIDA (walcząc z sobą). To on, ten podsternik, był tym, z którym się zaręczyłam.
WANGEL (zrywając się). Co mówisz? Czy to być może?
ELLIDA. Tak. To był on.
WANGEL. Ależ na Boga, Ellido, jakżeś mogła uczynić coś podobnego. Zaręczyć się z takim... Jakiś człowiek dziki... obcy. Jakże on się nazywał?
ELLIDA. Wówczas nazywał się Friman. Potém w listach mianował się Alfredem Johnstonem.
WANGEL. Skąd on był?
ELLIDA. Mówił, że z północy, z Finmarken, potém znów twierdził, że się urodził w Finlandyi, że dzieckiem stamtąd wywędrował — z ojcem, o ile mi się zdaje.
WANGEL. Więc to Lapończyk z Finlandyi.