Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/470

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mógł stąpać. Ja także byłem niezdrów i leżałem w kajucie. On znowu czytał jednę z tych starych gazet.
ELLIDA. Tak, tak.
LYNGSTRAND. A gdy tak siedział czytając, ryknął w dziwny sposób. Gdym na niego spojrzał, zobaczyłem, że twarz miał białą jak kreda, szarpał zębami i darł gazetę na tysiące strzępków i czynił to cicho, zupełnie cicho.
ELLIDA. Nic nie powiedział? ani słowa?
LYNGSTRAND. Na razie nic a nic. Dopiero po chwili, wyrzekł jakby sam do siebie: Zaślubiona innemu, w czasie méj nieobecności...
ELLIDA (zamykając oczy, półgłosem). Tak powiedział?
LYNGSTRAND. Tak. I wyobraźcie sobie państwo, powiedział najczystszym norweskim językiem. Ten człowiek miał dziwną łatwość przyswojenia sobie obcéj mowy.
ELLIDA. I cóż dalej? Cóż się potém stało?
LYNGSTRAND. Tu właśnie następuje rzecz najdziwniejsza i tego nigdy w życiu nie zapomnę. On dodał także po cichu: Jest moją, moją pozostanie, i pójdzie za mną, chociażbym nawet jako topielec wypłynął z czarnych wód, ażeby ją z sobą zabrać.
ELLIDA (Nalewając sobie szklankę wody, drżącą ręką). Ach! jak tu dziś duszno.
LYNGSTRAND. I powiedział to z taką siłą woli, iż pomyślałem... gotów wykonać, co postanowił.
ELLIDA. Czy pan wie, co się daléj stało z tym człowiekiem?
LYNGSTRAND. Ach! pani, on z pewnością nie żyje.
ELLIDA (szybko). Dlaczego pan tak sądzi?
LYNGSTRAND. Potem nasz okręt się rozbił. Ja z kapitanem i pięciu innemi wsiedliśmy do wielkiéj łodzi. Sternik dostał się na mniejszą, w któréj był Amerykanin i jeszcze jeden człowiek.
ELLIDA. I nie było już o nich żadnéj wieści?
LYNGSTRAND. Żadnéj a żadnéj. Mój dobroczyńca pisał mi o tém w krótkości. Właśnie z tego powodu przyszła mi chęć zrobić z tego dzieło sztuki. Niewierną żonę żeglarza widzę przed sobą, jak żywą, i także tego mściciela, który choć utopiony powraca z głębi wód. Widzę ich oboje wyraźnie.
ELLIDA. Ja także (powstaje). Chodźmy stąd do pokoju, albo lepiéj zejdźmy nad morze do Wangla. Zdaje mi się, że tu jest niemożliwie duszno (wychodzi z altany).
LYNGSTRAND (który powstał także). Co do mnie, przepraszam. Chciałem złożyć krótką wizytę, z powodu urodzin.
ELLIDA. Jak pan chce. (Podaje mu rękę). Żegnam pana i ślicznie dziękuję za kwiaty.
LYNGSTRAND (kłania się i odchodzi przez ogrodową furtkę na lewo).