Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

JADWIGA. O, nie (rozkłada znów przybory na stole i siada, Grzegorz patrzy na nią w milczeniu).
GRZEGORZ. Dobrze dziś spała dzika kaczka?
JADWIGA. Dziękuję, zdaje mi się, że dobrze.
GRZEGORZ (zwracając się w głąb ku strychowi). W dzień to wygląda zupełnie inaczej, niż przy świetle księżyca.
JADWIGA. Tak, wygląd ten zmienia się z każdą porą. Inny jest rano, inny po południu, jeszcze inny, gdy deszcz pada lub téż jest pogoda.
GRZEGORZ. Pani zwróciła na to uwagę?
JADWIGA. Przecież to się widzi.
GRZEGORZ. I pani także przesiaduje tam chętnie, przy dzikiéj kaczce?
JADWIGA. Skoro tylko mogę.
GRZEGORZ. Zapewne brak pani wolnego czasu. Pewno chodzisz do szkoły?
JADWIGA. Teraz już nie chodzę, ojciec się boi, żebym sobie oczu nie popsuła.
GRZEGORZ. Niezawodnie sam panią uczy?
JADWIGA. Ojciec mi to wprawdzie obiecał, ale do tej pory nie miał czasu.
GRZEGORZ. Czy kto inny nie mógłby go w tem zastąpić?
JADWIGA. Mógłby pan Molvig — ale nie zawsze jest... jakby to powiedzieć... w porządku.
GRZEGORZ. Często pijany?
JADWIGA. Tak, niestety.
GRZEGORZ. No, to pani może miéć dużo wolnego czasu. A tam na strychu, tam jest cały osobny świat. Nieprawdaż?
JADWIGA. Zupełnie osobny. Jest tam tyle szczególnych rzeczy.
GRZEGORZ. Tak?
JADWIGA. Są tam wielkie szafy, pełne książek, a w tych książkach mnóstwo obrazków.
GRZEGORZ. Aha!
JADWIGA. Potem jest stara szafa z szufladami i klapą i wielki zegar z figurami, które powinny ukazywać się we właściwych godzinach. Cóż, kiedy zegar nie idzie.
GRZEGORZ. Więc tam, przy dzikiéj kaczce, czas się zatrzymał.
JADWIGA. Tak. Daléj jest jeszcze stara szafa od farb i tym podobne graty. Nadewszystko zaś tyle książek.
GRZEGORZ. Chętnie je pani czyta?
JADWIGA. Czytam, o ile mogę, ale nie wszystkie rozumiem, bo jest wiele angielskich. Przynajmniej oglądam obrazki. Szczególniéj jest tam jedna olbrzymia książka pod tytułem "Harryson’s History of