Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

PANNA BERNICK. Tak, masz pan zapewne słuszność.
ROHRLAND. I w takim domu jak ten, w tak dobrém, zacném otoczeniu, gdzie życie rodzinne przedstawia się w całym swym wdzięku, gdzie panuje zgoda i jedność... (do pani Bernick). Czego łaskawa pani nasłuchuje?
PANI BERNICK (zwrócona ku pierwszym drzwiom na lewo). Jakiż tam gwar!
ROHRLAND. Czy idzie o coś ważnego?
PANI BERNICK. Nie wiem, ktoś tam jest u męża. (Z drzwi prawych wychodzi Hilmar Tönnesen z cygarem w ustach, a widząc tyle pań, zatrzymuje się).
HILMAR. Och! przepraszam (chce się cofnąć).
PANI BERNICK. Chodź bliżéj, Hilmarze. Nie przeszkadzasz nam wcale. Czy chciałeś czego?
HILMAR. Nie... zaglądałem tylko. Dzień dobry paniom (do pani Bernick). No i cóż z tego będzie?
PANI BERNICK. Z czego?
HILMAR. Bernick zwołał zgromadzenie.
PANI BERNICK. Tak? Zaszło coś nadzwyczajnego?
HILMAR. Ach! znowu kolejowe szwindle.
PANI RUMMEL. Niepodobna!
PANI BERNICK. Biedny Ryszard. Znowu będzie miał przykrości.
ROHRLAND. Skądże się to wzięło, panie Tönnesen? Przeszłego roku konsul Bernick przecież tak jasno wyłożył, że nie chce wcale kolei.
PANI BERNICK. Być może, ale Krapp mówił mi, iż rzecz znowu przyszła na stół, a Bernick ma właśnie konferencyą z trzema miejskiemi finansistami.
PANI RUMMEL. Zdawało mi się, że rozpoznaję głos mego męża.
HILMAR. Naturalnie, jest tam pan Rummel i pan Altstedt oraz Reineke Wiegeland, zwany świętym Reineke.
ROHRLAND. Hm!
HILMAR. Przepraszam, panie wikary.
PANI BERNICK. A tu było tak spokojnie, pogodnie.
HILMAR. Co do mnie, nie mam nic przeciwko temu, żeby znowu z powodu kolei wydzierano sobie włosy. Byłaby to przynajmniéj mała rozrywka.
ROHRLAND. Sądzę, że bez takich rozrywek obejść się możemy.
HILMAR. To zależy od usposobienia. Niektóre natury od czasu do czasu potrzebują podniecającéj walki, ale małomiasteczkowe życie wogóle jéj nie pożąda i nie każdemu jest dano... (przerzuca książkę pomocnika kaznodziei). Rozdział dziewiąty: „Kobieta jako służebnica społeczna”. Cóż to znowu za niedorzeczność?