Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

BILLING. I pani to lubi?
PETRA. Niezawodnie. Śpię potém paradnie.
WALTER. Musisz ty miéć wiele grzechów na sumieniu, Petro?
PETRA. Grzechów?
WALTER. Tak, skoro tak pracujesz. Kaznodzieja mówił przecież, że praca jest karą za grzechy.
FRYDERYK (z wyrazem zamyślenia). Jakiś ty głupi, że wierzysz w takie rzeczy.
JOANNA. No, no, Fryderyku.
BILLING (śmiejąc się). To doskonałe.
HAUSTAD. A ty, Walterze, nie chciałbyś pracować?
WALTER. Nie, doprawdy.
HAUSTAD. Więc cóż z ciebie będzie?
WALTER. Chciałbym być najlepiéj wikingiem.
FRYDERYK. Ależ wikingi byli poganami.
WALTER. A czy ja, nie mógłbym być poganinem?
BILLING. Na tym punkcie, zgadzam się z tobą, Walterze, i mówię to samo.
JOANNA (daje mu znaki). A jednakże pan z pewnością takim nie jest.
BILLING. Doprawdy, że tak. Jestem poganinem i szczycę się tém. Obaczycie państwo, że wkrótce wszyscy, ile nas jest, będziemy znowu poganami.
WALTER. A wówczas, wolno nam będzie robić wszystko, co nam się podoba.
BILLING. Co do tego, widzisz, Walterze...
JOANNA. No, idźcie już dzieci, pewno musicie przygotować się do szkoły.
FRYDERYK. Chciałbym jeszcze choć chwilkę pozostać.
JOANNA. Ty także, idźcie obadwaj. (Chłopcy mówią dobranoc i wychodzą na lewo).
HAUSTAD. Pani myśli naprawdę, że to dla chłopców szkodliwe słyszéć takie rzeczy.
JOANNA. Ja nie wiem... w każdym razie jest mi to przykro.
PETRA. Ależ mamo, kłopoczesz się zbytecznie.
JOANNA. Być może, ale ja tego nie lubię, zwłaszcza téż tu w domu.
PETRA. Więc nieprawda w domu, i w szkole? W domu się nie powinno mówić, a w szkole okłamuje się dzieci.
HAUSTAD. Pani kłamać musi?
PETRA. Tak. Niech pan pomyśli, że musimy mówić wiele rzeczy, w które sami nie wierzymy.
BILLING. Niewątpliwie.