Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który ją nieraz przygniata i łamie. Nietzsche oparł na niéj swoję doktrynę, „nad-człowieka” który w imię potrzeb własnéj jednostki ma prawo deptać ogólnie przyjęte zasady, bo się czuje wyższym nad nie.
Jest to doktryna wprowadzana od wieków w czyn przez wyjątkowe osobniki, bo tylko istoty, obdarzone siłą, miały odwagę upominać się o prawa jednostki. Czy jednak upominanie to stanie się coraz częstszém, gdy droga będzie utorowana? W jakiéj mierze być ono może słuszném i uprawnioném, nie rozprzęgając wszystkich węzłów społecznych? Oto pierwszorzędne pytania, które bystry umysł dramaturga zrozumiał i które posłużyły mu do stworzenia szeregu postaci zawikłanych w subtelne a bolesne walki, targające wszystkiemi strunami duszy.
Stosunkiem, w którym prawa jednostki są najwięcéj skrępowane, jest stosunek małżeński, dlatego téż ta kwestya u Ibsena występuje na plan pierwszy. Wprawdzie czynią tak wszyscy dramaturgowie obecnéj doby, ale na krwawe rany społeczne znajdują zwykle tylko szablonowe rozwiązania. Ibsen pierwszy postawił je w sposób radykalny. Wprowadza on najczęściéj małżeństwo pozornie szczęśliwe, jak w „Norze”, „Dzikiéj kaczce”, „Kobiecie morskiéj”, „Heddzie Gabler”, w „Małym Eyolfie“, wśród którego jednak panuje głęboki, choć często niewyznany rozdźwięk. Rozdźwięk ten paczy charaktery, zabija umysłowo, doprowadza do katastrof z pozoru niespodzianych a jednak nieuniknionych, bo leżą w koniecznościach psychologicznych. To właśnie stanowi wartość Ibsena, to go czyni tak niezmiernie dzisiejszym. Chwyta, rozumie, odczuwa to, co leży niewyraźne jeszcze i niedopowiedziane w łonie społeczném. Nawet owe zawiłe kwestye suggiestyi, przeczuć, tajemniczych węzłów, łączących niektóre jednostki pomiędzy sobą albo téż z naturą, znalazły echo w sztukach Ibsena, dotyka ich lekko, natrąca raczéj niż przedstawia, nie rozwodząc się, nie wypowiadając nawet właściwie. Mogą to być przywidzenia choréj wyobraźni, jednakże wypadają z nich dziwne kolizye, tak samo, jak to dzieje się w życiu, w którém spotykamy nieraz fakta do wytłómaczenia niepodobne. Nikt lepiéj od niego nie umie przedstawić to nieznane otaczające nas, a niekiedy wkraczające niespodzianie w dziedziny faktyczne, a o których powiedział tak dosadnie Hamlet: „Są rzeczy na ziemi i w niebie, o których się nie śniło filozofom”.
Ibsen często lekceważy drobne konwenansowe względy, w jego sztukach ludzie nieraz oddają wizyty o niemożliwych godzinach, sceny przeciągają się przez całe akta, sytuacye trwają niezmiernie długo, i z tego czyniono mu już nieraz zarzuty. Są to jednak zarzuty bardzo drobne i nie mogą zmniejszyć sławy wielkiego dramaturga, na którego cały świat intelektualny ma od pewnego czasu oczy zwrócone.