Strona:Helena Zborowska - O Elizy Orzeszkowej pracy i działalności literackiej.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Francuska pisarka rzuciła się w wir gorączkowego życia, w wir przygód miłosnych, żyła zmysłami i wyobraźnią, wrażeń szukała i chwytała je chciwie, namiętnie, przeżywała na jawie romanse swoje, przeszła przez literaturę, jak płomień, jak zbuntowany duch, głosząc wolność kobiety, głosząc wszechmocne prawo miłości ponad wszelkie boskie i ludzkie prawa.
Polska kobieta pozostała samotna; życie spłynęło jej na cichej Litwie, zdala od gwaru świata, zdala od wielkich ognisk, zdala od tryumfów i hołdów, których nie pragnęła, nie szukała i tylko z dzieł jej poznał ją świat.
W powieściach jej, poważnych, surowych trochę, nastrojonych zawsze na podniosły ton, erotyzm odgrywa drugorzędną tylko rolę, dodatkiem bywa tylko, nie treścią utworów. Ponad uczucie miłości mężczyzny i kobiety, Orzeszkowa stawia inne, wyższe ukochania; zasłuchana w szum litewskich puszcz, w pieśń odwieczną ziemi ojczystej i w nędz ludzkich odwieczny płacz, oddała im całą duszę.
I ona o wolność kobiety woła, ale nie o taką, którą głosiła George Sand. Chce, by kobieta człowiekiem była, nie dzieckiem, które na pasku wodzą, towarzyszką mężczyzny, nie zabawką jego lub ładnem salonowem cackiem. W pierwszych powieściach swoich „Pamiętniku Wacławy“, „Maryi“, „Marcie“, „Rodzinie Brochwiczów“, wszędzie podnosi kwestyę palącą, że wychowanie kobiety innem stać się musi, niż dotychczas było, że musi nauczyć ją pracy, samodzielności i siły.
Realistką jest ona szczerą, nie odrywa się od ziemi, od życia rzeczywistego, które maluje czasem z plastycznością i drobiazgowością holenderskich malarzy, ale nie zapomniała, jak wielu innych realistów czy naturalistów, że prawdziwem i rzeczywistem jest nie tylko to, co nizkie, co marne i brudne.
Kiedy maluje wieś, o tem pamięta, że jeśli od wsi zalatuje nawóz, to i siana pachną i lipy rozkwitłe i kwiaty na łące; że nie tylko kłótnie i krzyki pijackie po karczmach słychać, ale płyną w powietrzu i pieśni żniwiarzy, kiedy po zachodzie słońca wracają do chat i nocami od pastwiska głos fujarki dolata.
Jej chłopi i zagonowa szlachta, to nie baletowi „kmiotkowie“ z literatury romantycznej, tak sztuczni i nic wspólnego nie mający z życiem rzeczywistem, ale też i nie owe „ludzkie zwierzęta“ z powieści Zoli. Umiała Orzeszkowa, jak mało kto, wniknąć w psy-