Strona:Helena Mniszek - Verte T.1.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Myślałem, że... kuzynka jest Joachimową Gorską, nie przypuszczałem takiej omyłki.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Zastanowił ją jego ton.
— Chciałeś powiedzieć: niespodzianki?, — poprawił Uniewicz. — Tak, zrobiła nam pani zupełną niespodziankę. Ale teraz do charakterystyki pani, którą sobie zanotowałem, dodać trzeba jeszcze wielki spryt. W lot pani odgadła, że bierzemy ją za kogo innego.
— Och, to nie było trudne do spostrzeżenia... ta astma... naprzykład. Ha, ha, ha!
— Właśnie! Ta fatalna astma. Mille pardon! Niech mi pani wybaczy, proszę.
— Ależ, owszem, to mnie wcale nie — rozgniewało, tylko ubawiło.
— No, no, co to było takiego?.. Zaciekawiacie nas. Mówcież, — wołał stary Burba.
Elża zwróciła się do Uniewicza.
— Czy pan pozwala?
Skłonił się, rozkładając ręce bezradnie.
— Proszę pani, już trudno. Mea culpa!..
Zaczęło się opowiadanie szczegółów z podróży; Elża mówiła żywo i barwnie, śmiała się, żartując z Uniewicza tak, że pod wpływem jej wesołości i Tomasz się rozruszał. Zapanował szczery, sympatyczny nastrój przy stole. Pan Cezary i jego żona patrzyli jak w tęczę w młodą kobietę, wreszcie stary Burba rzekł do syna:
— Jak ty ją nazywasz, Tomku? — kuzynka? — ot mi etykieta, mów jej po imieniu, Elża... czy jak chcesz. Wszak ona twoja... Panie Boże, wszak ty dla niej jakimś stryjem?
— Brawo! będę teraz nazywała stryjkiem. Taki poważny stryj poważnej bratanicy. Taki zły.
— Czemuż zły?.. No zdrowie twoje, Elżuniu!.. Tomek, pamiętaj, że Burba, gdy pije zdrowie to do dna. Cóż tak sączysz przez zęby?
Gorska wyciągnęła kieliszek do Tomasza, stuknęli się tak silnie, że odłamek szkła z jego kielicha upadł z dźwiękiem na stół; rozlał się miód złotą strugą. Błękitne, ciemne źrenice Tomka głęboko wniknęły W rozbawione oczy Elży, jakby pytająco i badawczo. Ona śmiało wytrzymała atak, bez zmrużenia powiek.
— Gdzie się tłucze, leje... — zaczął pan Cezary.
— Tam się już... coś dzieje, — dokończył Uniewicz z naciskiem.
— Przekręca pan stare przysłowie. — sucho odpaliła Elża.
— Tam się dobrze dzieje — dokończył Burba ojciec.
Rozmowa potoczyła się swobodna, pełna życia i jakaś nowa w Warowni.