Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Unoszono się nad nim, ale rozmawiano szeptem jak o cudzie spełnionym na oczach wszystkich.
Biskup sam poszedł na poszukiwanie bohatera. Znalazł go tam gdzie nikt nie szukał.
Na łączce, za plebanją, w cieniu starej wierzby, leżał krzyżem na ziemi, w trawie zanurzony. Ciało jego drżało konwulsyjnie. Łkał. Całował ziemię, usta szeptały modlitwę dyktowaną sercem pełnem boleści za przeszłość, pełnem wdzięczności za łaskę obecną, za dar królewski z rąk Boga, dar Przejrzenia.
Biskup nakreślił nad nim znak krzyża i cicho odszedł. Spotkanym księżom szepnął tajemniczo:
— Z Bogiem rozmawia... to chwila w życiu jedyna... Nie przeszkadzajmy!