Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

getacją, brudem, podłością. Ale przedewszystkiem takiem ubóstwem duchowem, że ogarniał go wstręt i litość.
— Ja tak żyłem!... bez Ciebie Boże!... i Tobie chciałem tak służyć
Po Komunii świętej, niby zaczarowany odprawiał dalszy ciąg Mszy, ze spokojem uświęconym wiarą. Krwawe stopy Chrystusa były mu teraz gorzkim wyrzutem za przeszłość, słodyczą i podnietą na przyszłość. Czuł plastycznie posłannictwo swoje i miał pewność w siły, że spełni to powołanie godnie, sumiennie, z rozkoszą, z wdzięcznością do Boga, że został tym wybranym. Uroczysta błogość otoczyła go swem skrzydłem dobroczynnem.
I oto jest już silnym jak mocarz.
Gdy odwrócony od ołtarza na ko-