Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie zrobi może wrażenia; nie profanować.
Następuje obojętność, skrzep uczuć.
A ten tam mówi i mówi... Unosi się, zapala, płomienie buchają mu z ust, szczere złoto sypie w ludzkie dusze, porywa nawet biernych.
— Wart oklasków! — stwierdza prymicjant.
Poruszenia w zgromadzeniu, szelest obracanych postaci i głów. Wszyscy w jego stronę.
— Co to jest?... — zląkł się.
— «Ty więc sługo Boży... gdy weszłeś na świętą niwę kapłańską..
— Aha! wyłącznie do mnie przemawia. Po co ten zwrot? to efekt! Wszędzie potrzebne są efekta, trzeba i to znieść. Zresztą pewno już będzie koniec tej... komedji... ceremonii — poprawił się.