Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w spokoju. Taką tonią była dusza księdza Józefa.
Odśpiewanie Ewangelji. Prymicjant drży, ale nie widzi nic i nikogo, nawet djakona trzymającego księgę.
Nastąpiło «Credo». Odśpiewał poprawnie i... odetchnął.
Pierwsza część skończona.
— No, to jeszcze nie koniec, przed Obliczem nie byłem — pomyślał.
Nie zauważył, że duch jego wyraz «Obliczem» wypowiedział inaczej niż dotąd. Ironia nie śmiała się odezwać, szyderstwo zmilkło.
On tego jeszcze nie odczuwał.
Usadowiono go na fotelu.
Kazanie.
Mówił profesor teolog.
Prymicjanta uderzył ten szczegół «umyślnie go wybrali, to zmowa« —