Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nią przynajmniej tłómaczyć się nie potrzebuję.
Zerwał się gwałtownie z siedzenia.
— Na posterunek!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Z plebanii wyszła procesja. Wiodą księdza Józefa, ze śpiewami, przy wtórze dzwonów.
Wszystkie oczy spoczęły na prymicjancie, wszystkie serca kłonią się ku niemu, jest otoczony aureolą świętości. On idzie pozornie spokojny, twarz ma pewną siebie, na ustach wyraz lekko bayroniczny. Idzie prawie bez myśli, pragnie zupełnej bierności, zabija w sobie najlżejszy objaw niepokoju. Chce być bryłą bezduszną i jest nią.