Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Milcz! Milcz!... jeśli ci... życie miłe...
— Warjat!
Ksiądz Józef dyszał ciężko.
— Proszę cię... błagam... milcz!... Ja jestem poruszony... z wrażenia... ty wiesz?... to straszne! Ale już... zmogłem się. Bądź spokojny, już przeszło.
— A coś ty mówił, coś ty wyrzekł nieszczęsny?...
— Zapomnij... wybacz... i... Bóg wybaczy. Idź, ja zaraz idę.
Djakon patrzał nieufnie, wahał się, wzruszał ramionami, wreszcie wyszedł.
Ksiądz Józef upadł na fotel.
— Ach końca już, końca tej komedji! Bóg mi ma wybaczyć?... Zamknąłem usta temu durniowi taką blagą... Zuza już jest... Zuza! No, przed