Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znowu sofistyka? Gdybyś Boże istniał i sam stwarzał umysły, tobyś nad niemi panował, wówczas Twój głos byłby głosem ludów, a jest przeciwnie. Układ przysłowia twierdzi, że czego chcą ludy to niby ma być Twoim głosem? Więc działasz pośrednio, tylko natchnieniem. To za mało, to nasuwa wątpliwości, że Ty idziesz za masami nie masy za Tobą? Czyż byłbyś tak biernym? Gdzież boskość Twoja, gdzie Twa niezłomna potęga? Gdyby ona istniała powinna ludy u stóp swych kłaść. Nie jesteś arbitralnym, nie jesteś despotą — rozumiem, ale sam Twój gienjusz powinien zniewalać do bezwzględnego wierzenia Ci, nie powinno być szopek w obrzędach na Twoją cześć, nie powinieneś pozwalać na odtwarzanie siebie w różnych pozach