Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poczem wychylił trochę głowę i patrząc na szosę zawołał:
— Jeden wóz tylko, ale ludzi sporo, będzie z ośmiu.
— Głupstwo! będzie ich mniej — rzekł Bąk.
— Tęgo gadają, aż echo niesie.
— Zara przycichną.
Makar trącił Felka w bok — Spisz ty, co?...
— Co mam spać, milczę.
— Czuwaj brachu, to się obłowim.
Felek ściskał w ręku rewolwer i modlił się w duszy.
— Boże ratuj, to już ostatni raz, więcej nie chcę być z nimi, ucieknę.
Serce m u tłukło w piersi, zęby szczękały, ciało miał oblane warem.
— Ostatni raz, ostatni raz.
Kołatanie wozu zbliżyło się już i nagle Felek ujrzał parę koni w parcianych szlejach, drabiny wypchane słomą, i kilku ludzi, gadających głośno. Zaćmiło mu w oczach. Cygan trącił go w bok, a jednocześnie Silny zawołał przyduszonym głosem:
— Naprzód!... otaczać wóz. Makary do koni...Felek za mną! marsz!...
Wypadli na szosę. Makary ze zwinnością wiewiórki skoczył do dyszla i wstrzymał konie.Silny na stracha wypalił dwa razy z rewolweru. Powstał straszny zamęt, wrzask, łomot końskich kopyt. Konie bite pięścią po głowach, przez Makara, z tyłu ćwikane batem, stawały dęba, siadając na zadach.Furman stanął przerażony, wołał na konie, chlastał lejcami, ale w tej chwili Cygan zdusił go za gardło i ubezwładnił. Na wozie kotłowało się. Silny z Felkiem powalili żyda i związali mu ręce. Silny