Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PAN (z sarkazmem, lecz słodko).
Hu! hu! niebezpieczna to zaraza, jeno do ciebie, pani, przystępu niema! Tyś, dziewica, nieskalana miłością, ni pożądań szałem, lecz nie każdy jest tak czysty! Hu! hu! hu! Hehehe!
ARTEMIS (z gniewem).
Ty zaś pierwszy brudem cuchniesz, złośliwcze z koźlemi rogami! Wnet cię tu poszczuję psem!
PAN (szydząc).
Wszak nie jestem Akteonem, gdy zaś zmienię się w barana, w białych jego runach jestem wcale gładki, o najczystsza z dziewic grona!
ARTEMIS (obrażona).
Choćbyś stał się nawet orłem, jesteś wstrętnym dla mnie!
PAN.
Hu! hu! hu! Wiem ja o tem, że już ktoś jest nowy i zgaduję Endymjona.
ARTEMIS (zrywa się gniewna, do nimf).
Naprzód, towarzyszki! Hejże w tropy, hej! (Nimfy przebiegają scenę, za skałę). A ty, Panie, za twe żarty, różki stracisz swe, byś pamiętał zemstę moją. (Strzela do Pana z łuku. Pan odskakuje w tył i strzałę chwyta w powietrzu. Artemis znika za nimfami. Pan śmieje się potwornie).