Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sefony niepokój mój rodzi. Zbyt śmiała i harda, marzenia ma górne i dziwne... Zaprawdę, w niej płomień jakiś bucha... Z Olimpu szydzi... Aaa!... to już źle bardzo. Ratować ją trzeba, więc może Apollo...

(Odchodzi wolno, z godnością w stronę białych marmurów pałacu. Cjana, widząc zamyślenie Persefony, nie zbliża się do niej lecz idzie w gaj cyprysowy. Natomiast Pan, który wysłuchał wszystkiego, po zniknięciu Cjany wysuwa się na brzeg gaju i cicho zaczyna grać na swych piszczałkach. Persefona chodzi wolno, zamyślona. Wtem słyszy ciche dźwięki — wstrząsa się niemile, rozgląda i spostrzega na pniu, przy gaju migdałów Pana, który gra w nią wpatrzony).
SCENA VII.
PERSEFONA i PAN.

PERSEFONA (groźnie).
Czego chcesz tu, Satyrze?
PAN (chytrze).
Chcę ci pograć trochę, złotowłosa pani. Chcę tęsknotę twą ukoić, smutek ułagodzić...
PERSEFONA.
Ty?... a to zabawne! Hahaha! Satyrku kosmaty, jesteś rozbrajający w swej dobroduszności.