Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech purpura im zapłonie... cyt... cyt... cyt...
— Niech miłości kwitnie kwiat...
— Niechaj woń narcyzów bieli, słodko serca ich upaja...
— Cyt... cyt... niech im z pod stóp rośnie kwiecie...
— Niech w ich sercach płonie żar...
— Cyt... cyt... płyń purpuro płyń... Niech twój płomień zapanuje...
— Niech ich weźmie w krąg gorący...
— Sypmy maki, sypmy, hej!...
Cyt... cyt... nadchodzi... ona... piekieł pani... do jej stóp... do stóp... do stóp...
— Cyt... cyt... sypać kwiaty!...

(Wchodzi Persefona, ubrana tak samo, tylko włosy luźno puszczone falą złoto-miedzianą, ciemną, spływają obficie. Idzie wolno, zamyślona głęboko. Duchy skalne zabiegają jej drogę i całe naręcza maków i narcyzów do nóg jej sypią. Persefona uśmiecha się łaskawie, lecz czoło jej się nie rozchmurza).
SCENA II.
PERSEFONA, DUCHY SKALNE.
(Persefona wchodząc, rozgląda się ciekawie, niespokojnie. Cała jest w brzasku lila-rdzawym, taki ton otacza wszystko).

PERSEFONA.
Dzięki wam, duchy skalne, dzięki małe twory... Tyle kwiatów... Skąd te maki? To są