Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PLUTON.
Tanatos, Nyksy czarnej syn.
PERSEFONA.
Ach, okropny!... i zgaszona twa pochodnia? Czemuż zgasła?
TANATOS (ponuro, z uszanowaniem).
Bo na ziemię idę, Pani.
PLUTON.
Niech zapłonie twa pochodnia, nie uśmiercaj ludzi dziś.
TANATOS.
Spełnię rozkaz, możnowładco.
PLUTON (wskazuje Korę).
Niech to będzie rozkaz jej!

(Tanatos odchodzi).
SCENA IX.
PLUTON, PERSEFONA.

PERSEFONA (patrząc w czeluści piekła, niespokojna, drżąca).
Jak tam czarno, jaka groza!.. Tak mi dziwnie, cała drżę!... Straszny Tartar!...

(Stoi przerażona, patrząc w piekło, ręce trzyma przy głowie. Pluton obejmuje ją miłośnie i łagodnie).

PLUTON.
Przy mnie droga, zbądź się lęku, przy mnie nic nie grozi ci... Jesteś moją!...