Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

który wie, że stanowi dobrą partję i że nie dla niego są odmowy, kosze i tem podobne fochy. Owszem, możną z nim najwyżej pokaprysić, ale to ma smak wyłączny, to raczej drażni i nawet dość miłe, byle nie zbyt długo. Odporność Dorci brał za owe kaprysy, lecz że dziewczyna ślicznie to robiła, zatem był cierpliwy. Po całych dniach, wysoką, cienką postać Ryszarda i smukłą Dorci w szarym mundurku widywano razem. Gdy przyjeżdżał później niż zwykle, Dorcia chodziła smętna, zamyślona, lub zasuwając się — głęboko w otomanę, czytała godzinami z jednej i tej samej kartki w książce. Unikała towarzystwa, a jeśli znalazła się bez Ryszarda w gronie młodzieży, była chmurna, milcząca i z góry spoglądała na wszystkie panny i młodych ludzi. Przezwano ją monarchinią, że zaś z pensji zostało jej miano „cacunia“ więc mówiono „cacunia w koronie“. Pomimo jednak różnych żarcików i ogólnej przychylności dla młodej pary, Ania, Ziula, Joasia, nawet Irena — były trochę nadąsane. Wyłączność Denhoffa tylko dla Dorci drażniła panny, Ira nie miała go wprawdzie za epuzera dla siebie, ale ubył jej przyjemny towarzysz i doskonały partner do interesujących rozmów, jakie prowadzili z sobą. zawsze przed zjawieniem się Dorci. Teraz, ilekroć Denhoff mówił do Iry to przeważnie o Dorci, wypowiadał uczucie i zawierzał projekty. Ira słuchała cierpliwie, lecz bez zapału, gdy zaś Denhoff milkł, chciała skierować mowę na coś innego, mówiła sama, unosząc się rzuconą kwestją. Ale Denhoff często w najciekawszym punkcie przerwał jej pytaniem.
— Proszę pani, czy Dorcia jeszcze nie kochała się w nikim? Czy ja jestem pierwszy?
— Albo...
— Jak pani myśli, kiedy oświadczyć się.
Irena pewnego razu, w przystępie gniewu, spytała go ostro.
— Skąd pan taki pewny, że Dorcia pana kocha i że go przyjmie?
— Proszę pani, jestem przecie mężczyzną.
— Ach! Wy jesteście jasnowidzący! A jeśli zawód?...
— To palnę sobie w łeb!
— Wątpię! Na to trzeba odważnego i bardzo odważnego... To ryzykowniejsze niż... oświadczenie się Dorci.
— Ach, Ca ira! Wiem, że w tej grze nie popełniam hazardu, bo jednak mogę być trochę cezarem, veni, vidi, no w perspektywie bliskiej vici, ale Bolek Osinowski i jego konkury o pannę Anię, albo Kocio Leśniewski i panna Ziula? No! Daruje pani, ale jeśli ja mam bzika na punkcie Wrońskiego, co słyszę od rana do nocy, przed zupą, i po zupie, przed deserem i po deserze, to i ci panowie są conajmniej półbziki. Skąd mogą mieć nadzieję?