Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Maryla nie opierała się już, tylko była nadąsana. Szła wolno, rwąc leśne paprocie. Maryś postępował tuż obok. Nareszcie ona spytała.
Czy kuzynki pana długo zabawią w Worczynie?...
— Całe lato.
— Tak!?...
— Niestety westchnął Maryś.
Maryla spłonęła. On po długiej chwili ciekawie zajrzał w jej oczy.
— Czy zrobiłem pani przykrość?... panno Marylo.
— Pan mi na każdym kroku dokucza, już się do tego przyzwyczaiłam.
— I pani się nie broni, tak sobie pozwala na to?...
— Cóż mam robić?
— Wynaleźć jakiś argument, który by mnie zwyciężył. Naprzykład teraz, dowieść mi, że Denhoff tyle panią obchodzi co... Aleksander Macedoński, koń trojański, Kain i Abel. Słowem coś o co mogę nie być zazdrosny. Ale mi pani tego nie dowiedzie! Ten „panicz“ robi furorę bez wyjątków. Niech mi pani powie, czy on na prawdę taki lew?
Maryla śmiała się.
— Pan jest o niego zazdrosny! Ha! ha! ha! Jakie to zabawne! Myślałam, że tylko między kobietami zazdrość istnieje.
— Widzi pani? Co za odkrycie niesłychane. Denhoff może sobie zabierać cały świat kobiecy, ale nie panią.
— A to dlaczego?
— Bo ja pani nie oddam.
— Jakież to prawa pan sobie rości? — spytała wyzywająco.
— Niech pani nie przybiera takiej pozy... hrabiowskiej, bo to mi ani zaimponuje, ani wystraszy. Może Denhoffa?
— Pan Denhoff nie naraziłby się u mnie na taki ton.
Turski ściągnął brwi z irytacją.
— Gdyby mi to powiedział mężczyzna, żądałbym satysfakcji. Ale tak... Nie chcę się nawet wdawać z panią w polemikę.
— No to niech pan na przeprosiny pocałuje mię w rękę. Proszę.
Podała mu szczupłą swą dłoń z zalotnym uśmiechem. Maryś ją tylko uścisnął.
— Pan nie całuje?
— Nie pani, na rozkaz nie potrafię nawet tego.
— To pan jej więcej nie dostanie! — oburzyła się Maryla.
— Ha! to trudno. Liczę na swoje siły. Zdobędę sam.
W milczeniu doszli do brzeźniaka, Maryla zaczęła zrywać liljowe dzwonki i układała z nich bukiet. Jej różowa postać falowała zręcznie pośród traw i kwiatów.
— Zmęczyłam się. Usiądźmy.