Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobie z taką nieodpartą siłą, jak niekiedy niebezpieczeństwo śmierci pociąga człowieka...
— Czy wierzysz, doktorze, w przeczucia?
— O, tak, najmiłościwsza pani, może dla tego głównie, że wiarę tę utrwaliła we mnie zdolność przeczuciowa waszej królewskiej mości, i tak niezwykły dar odgadywania.
— Istotnie w przeczuciach swych nie omyliłam się nigdy, szczególnie jeśli chodziło o zdarzenia w życiu otaczających mnie osób....Czy widzisz, doktorze, ten statek? On wiezie dla mnie wiadomość o czyjemś nieszczęściu.
Chryzjos spojrzał na królową zdumiony.
— Ależ, najmiłościwsza, jestto jeden z tych okrętów, jakie masami zawijają do portu.
— Nie, nie, — pokręciła smutnie głową, — ten dla mnie ma coś wyjątkowego... Pójdźmy do naszej przystani, weźmiemy łódź i podpłyniemy do portu... Ten statek już przybił...
— Może waszej królewskiej mości kazać podać konia, może powóz? za duże są dziś fale by płynąć...
— Ach, czyż nieraz nie płynęłam w gorszą pogodę?... Chciałabym tylko, aby towarzyszyła nam hrabina Dalney, ale... może ty, doktorze... wolisz zostać?
— Ja najmiłościwszej panii nie odstąpię, będę wiosłował.
Chryzjos skłonił się i odszedł do pałacu. Gizella podniosła rękę do czoła.
— Co mi jest, co mnie tak trapi? Czy znowu jaki ptak czarny zawisnął nademną, by krakać mi złe wróżby? — pytała samej siebie, ściskając palcami pulsujące skronie.
Poszła wolno, zamyślona, długą szeroką aleją, wysadzoną z obu stron kwitnącemi drzewami mimozy. Żółte, obfite, drgające w słońcu, okiście tworzyły złotą fantastyczną ścianą, jakby ta droga wiodła w daleką, niezmierzoną przestrzeń światła. Było pusto i cicho, tylko Gizella w szatach żałobnych, zapatrzona w dal oczami pełnemi niepokoju, wyglądała w tym złotym niekończącym się szpalerze, jak duch zbłąkany, jak symbol tęsknego zamyślenia.
Wtem przystanęła, zaskoczona czemś niespodziewanem, twarz jej ożywiła się nagłym rumieńcem, w oczach zamigotały gorące iskry podniecenia. Wytężyła wzrok, patrząc w głąb alei. Zdaleka na tle słońca i złotych festonów mimozy ukazała się wysmukła postać męska, dążąca szybko w tę stronę.
Gizella rozchyliła usta, jak do okrzyku.