Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gizella była tak silnie podrażniona i tyle łez miała w sobie, że odsunięta od całego towarzystwa, nie zamieniła z nikim ani słowa. Jechała na przodzie sama, wpatrzona smutnemi oczyma w kwiaty granatu i zdawało jej się, że wraca z czyjegoś pogrzebu, utraciwszy nieznaną jej, lecz drogą jakby i bliską duszę. Może bratnią, pokrewną w niedoli ducha?... Szukam żeglarza... — te słowa dziewczyny greckiej, jej badawczy, poszukujący wzrok, jej tragiczny rzut w morze, wszystko wyrażało ukrytą, bolesną tajemnicę... A te kwiaty... ta wróżba?...
Orszak cały wlókł się za Gizella smutny, przygnębiony. Cesarz był wyraźnie zły... Luisel do najwyższego stopnia znerwowany i przybity, głównie faktem sceny z kwiatami oraz ich wróżby...
Swenowi grały ustawicznie w uszach słowa dziewczyny...
Dopóki nie spłonie na stosie ofiarnym...


Na staroświeckiem łożu, osłoniętem adamaszkowemi kotarami, w komnacie zamku idańskiego, leżała księżna Annuncjata Zofja, walcząc ze śmiercią resztkami dogasającego życia. Przyćmiona lampa rzucała na pokój słaby krąg światła, w jego refleksach wychudzona, pergaminowa twarz księżny była podobna do maski woskowej. Przy łożu czuwała Gizella sama i wyczerpana doszczętnie, nieco dalej siedziały damy honorowe, szepcąc pomiędzy sobą cicho, tajemniczo, od czasu do czasu. Mijały godziny długie, drażniące, przejęte tą tylko smutną pewnością, że chwila zgonu zbliża się coraz szybciej. Wtem chora ocknęła się ze snu, oczy szeroko rozwarła i usłyszawszy szmer, krzyknęła głośno:
— Kto tu jest?
— Ja jestem, mamo, — podsunęła się cesarzowa.
— Kto?
— Gizella.
— Ach, wasza cesarska mość...